04.02.2017 (sobota)
Obudziłam się wcześnie i już o 7.30 siedziałam przy basenie. Nim zjawiła się Młodzież, zdążyłam zjeść śniadanie i wypić kilka filiżanek kawy.
Od pierwszej nocy intrygował nas rząd świateł na horyzoncie. W nocy po przyjeździe byliśmy lekko zdezorientowani, bo wyglądało to, jak światła na drugim brzegu, którego przecież tam nie powinno być. Mateusz w końcu zapytał Pana Szefa, w czym rzecz. Okazało się, że to światła łodzi rybackich, które nocami zarzucają sieci, a rankiem przypływają do portu, gdzie można kupić świeże rybki bezpośrednio od rybaków. Pan zaoferował, że jeśli przyniesiemy z targu rybę, to w kuchni nam ją przygotują. Mateusz "napalił się" na barrakudę, ale jak poczytał o tej rybie - odechciało Mu się...