banner
Flaga Polski Herb Polski
  • Nazwa: Rzeczpospolita Polska
  • Stolica: Warszawa
  • Język urzędowy: polski
  • Hymn: Mazurek Dąbrowskiego (od 26 lutego 1927r.)

Oczywiście już jako dziewczę młode jeździłam po Polsce, czy to rodzinnie, czy w ramach wycieczek szkolnych lub organizowanych przez zakład pracy mojego Taty. Będąc w wieku szkolnym prawie każde wakacje letnie i ferie zimowe spędzałam na koloniach czy obozach, również wędrownych. Już jako osoba dorosła z własną Familią spędziłam kilka letnich urlopów u Rodziny Męża w Koszalinie i w ośrodku kempingowym w Sarbinowie u Znajomych.

W sierpniu 2005r. byłam na pięknej wycieczce wiodącej przez Wrocław, Książ, WałbrzychKarpacz. Niestety, nie zabrałam ze sobą aparatu fotograficznego, więc nie mam żadnego zdjęcia z tej wyprawy, a szkoda...

Przez wiele lat staraliśmy się z Koleżeństwem ze Szkoły raz w roku wyjechać gdzieś na dzień - dwa, by po prostu pobyć w swoim towarzystwie. Często łączymy cel turystyczny z kulturalnym i udajemy się na przedstawienie teatralne czy muzyczne, choć osobne wyjazdy tylko na imprezy kulturalne też organizujemy.

Część wycieczek to coroczne wyjazdy z uczniami do Warszawy, których tradycja powstała w związku z Patronem Szkoły - Stanisławem Broniewskim "Orszą".

Będąc w Warszawie, czy to z uczniami czy sami, zawsze spotykamy się z Przyjacielem Szkoły - Panem Witoldem Broniewskim, Synem naszego Patrona. Niekiedy w spotkaniu uczestniczą też Małżonka lub Córka Pana Witolda.

W 2005r. spędziliśmy bardzo wesoły, "rozśpiewany" wieczór w Grucznie, a w 2006r. byliśmy dwa dni w Tleniu.

Warszawa

22-23.06.2008

Tą wycieczkę do Warszawy zapamiętałam jako najlepszą chyba pod względem atmosfery na niej panującej. Zwiedziliśmy Politechnikę Warszawską, obejrzeliśmy zmianę warty przy Pomniku Nieznanego Żołnierza, a cena kawy w Łazienkach zbiła nas z nóg...

Darłówko

25-28.06.2008

Kilkudniowy prywatny pobyt w Darłówku był sensu stricto rekreacyjny, a przy okazji miałam okazję obejrzeć różne wehikuły na Międzynarodowym Zlocie Historycznych Pojazdów Wojskowych. Szkoda, że nie udało mi się przejechać jakimś czołgiem...

Góry Stołowe

 

03.05.2009

Wędrówka po polskich Górach Stołowych odbyła się w ramach kilkudniowej wycieczki, zarówno po polskiej, jak i po czeskiej stronie gór oraz do czeskiej Pragi. W Polsce przeszliśmy szlakiem przez Szczeliniec Wielki.

Część fotografii jest autorstwa Koleżanki.

Woj. lubelskie i podkarpackie

 

01-04.05.2010

Zobaczyłam wówczas wiele ciekawych i pięknych miejsc, ale wycieczka była bardzo wyczerpująca. W ciągu zaledwie czterech dni przejechaliśmy i obejrzeliśmy lub zwiedziliśmy (czasami pobieżnie) Sandomierz, zamek w Łańcucie, zamek w Krasiczynie, zaporę wodną w Solinie, ruiny zamku Sobień, Zamość, Lublin, pałac w KozłówceKazimierz Dolny nad Wisłą.

Pamiętam, że spadło sporo deszczu, a niecały chyba tydzień po naszym pobycie Sandomierz został zalany.

Przemyślu tylko nocowaliśmy, ale za to spędziliśmy tam dwa wieczory w fantastycznej kawiarni. Tak wyśmienitych deserów lodowych chyba nigdzie nie jadłam.

Wieczór spędzony w Lublinie zaowocował dodatkową atrakcją uczestniczenia w koncercie Beaty Kozidrak.

Gdzieś po drodze kupiłam kolorową obrączkę z nieznanego mi tworzywa, która - zmieniając barwę - miała wskazywać mój nastrój i samopoczucie. Nie sprawdziło się...

Część fotografii pochodzi od Koleżanki.

Żelazowa Wola - Warszawa

28-29.08.2010

Wycieczka zasadniczo związana była z Rokiem Jubileuszu 200-lecia urodzin Fryderyka Chopina, ustanowionym uchwałą Sejmu i Senatu Rzeczypospolitej Polskiej w maju 2008r. Oprócz odwiedzin w tradycyjnych miejscach Warszawy zwiedziliśmy dom urodzenia Chopina w Żelazowej Woli oraz Muzeum Fryderyka Chopina w Warszawie, obejrzeliśmy miejsce przechowywania serca kompozytora w kościele Świętego Krzyża przy Krakowskim Przedmieściu, wysłuchaliśmy koncertu fortepianowego w Łazienkach.

Nie omieszkaliśmy tradycyjnie już odwiedzić Powązek.

Część fotografii pochodzi od Koleżanki.

Poznań - Kórnik

14-15.05.2011

Wycieczka była szalenie sympatyczna, świetnie się bawiliśmy, choć w drodze powrotnej spotkała nas kontrola drogowa, która prawie zakończyła się zakazem dalszej jazdy (mandat za błędną rejestrację pojazu). W Poznaniu pospacerowaliśmy po mieście, obejrzeliśmy słynne poznańskie koziołki, "wygrzaliśmy się" w Palmiarni, a w Kórniku zwiedziliśmy zamek.

Wrocław

20-22.01.2012

Trzydniowy pobyt we Wrocławiu był zasadniczo "służbowy", związany z odbiorem statuetki dla Szkoły za wygraną w ogólnopolskim konkursie stron internetowych. Przy okazji nie omieszkałam wykorzystać "prywatnego" czasu na spacer po tym pięknym mieście.

Warszawa

21-22.04.2012

Podczas tego pobytu w Warszawie przeszliśmy się starymi Powązkami, zwiedziliśmy Zamek Królewskipałac w Wilanowie.

Warszawa

29-30.06.2013

Wycieczka prowadziła do Warszawy przez Płock. Zapomniałam wziąć aparat, więc mam tylko jedno zdjęcie od Koleżanki, wykonane w Warszawie.

Warszawa

Pelplin - Trójmiasto

28-29.06.2014

To był typowo rekreacyjny wyjazd z przystankiem w Pelplinie. Fotografie są autorstwa kilku osób.

Woj. dolnośląskie

17-21.08.2015

Baza noclegowa była w Szklarskiej Porębie, skąd odbywały się codzienne wypady w różne miejsca. Wyprawa przewidywała też wizytę w niemieckim Dreźnie (19.05).

Pierwszego dnia zatrzymaliśmy się we Wrocławiu, by pospacerować po Ogrodzie Japońskim i obejrzeć Halę Stulecia (niestety, była nieczynna dla zwiedzających).

Kowarach zwiedziliśmy Park Miniatur Zabytków Dolnego Śląska, mieszczący się na terenie wydzielonym ze słynnej, już nie istniejącej Fabryki Dywanów.

Karpacz powitał nas deszczem i mgłą, co nie przeszkodziło w zdobyciu Śnieżki i obejrzeniu pięknej świątyni Wang. Na górę wjeżdżaliśmy wyciągiem krzesełkowym, a mgła była tak gęsta, że miałam wrażenie, iż płyniemy ponad chmurami. Podczas jazdy powrotnej było już co nieco widać. Jak się później okazało, tego dnia w Dreźnie pogoda była słoneczna, a następnego dnia, kiedy po Dreźnie chodziliśmy w deszczu, w Karpaczu świeciło słońce. Pechowy terminarz...

Szklarskiej Porębie pogoda zdecydowanie dopisała. Wjechaliśmy wyciągiem krzesełkowym, który był tuż obok naszego domu noclegowego, na Szrenicę, skąd turystycznym, pieszym szlakiem przeszliśmy przez Halę Szrenicką i koło wodospadu Kamieńczyka. Po południu spacerowaliśmy po mieście.

W drodze powrotnej do Grudziądza ponownie zatrzymaliśmy się we Wrocławiu, by pospacerować po Ogrodzie Zoologicznym, a w szczególności obejrzeć pierwsze w Polsce afrykarium.

Niektóre fotografie pochodzą od Koleżanki i zaprzyjaźnionego Małżeństwa.

Żelazowa Wola - Warszawa

11-12.06.2016

Głównym celem tego wyjazdu było obejrzenie musicalu "Mamma Mia!" na scenie Teatru Roma. Chociaż film widziałam kilka razy, to jednak przedstawienie "na żywo" okazało się fantastycznym przeżyciem. Tego dnia polska drużyna piłkarska rozgrywała pierwszy mecz podczas Euro'2016, więc co poniektórzy uczestnicy wycieczki "zwiali" z teatru po pierwszej części musicalu, by oglądać mecz w strefie kibica w warszawskiej kawiarence :)

W drodze do Warszawy zatrzymaliśmy się w Żelazowej Woli, gdzie zwiedziliśmy dom urodzenia Fryderyka Chopina i spacerowaliśmy po pięknym parku. W stolicy tradycyjnie już przeszliśmy się po Powązkach oraz zwiedziliśmy Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN.

Teoretycznie powinnam mieć kilkanaście fotografii swojej osoby, ale dopiero w domu okazało się, że Koleżanka, zamiast wykonywać zdjęcie... powiększała tylko kadr...

Część fotografii pochodzi od Koleżanek.

Kraków - Bukowina Tatrzańska - Zakopane

28-29.06.2017

Jak co roku, na okres letni 2017r. została zaplanowana wycieczka "związkowa", a ponieważ okazała się atrakcyjna - chętnych było wielu, również z mojej Szkoły. Jedna z Koleżanek zaproponowała organizację wyprawy tylko dla "naszego" towarzystwa i tak też się stało.

W dniu wyjazdu zaspałam, więc dzień ropoczął się nieco nerwowo, ale sama podróż, mimo, że bardzo długa i męcząca, była niezwykle "wesoła" :) Jedyne, co mnie denerwowało, to to, że ubrałam - nie wiedzieć dlaczego - dżinsy i parzyłam się w nich strasznie, bo dzień był bardzo słoneczny i gorący.

Część fotografii pochodzi od Koleżanki.

Kraków - 28.06.2017

Po południu dojechaliśmy do Krakowa, gdzie przewidziany był dłuższy postój, aczkolwiek bez zwiedzania. Najpierw - na specjalne życzenie niektórych członków wycieczki - podjechaliśmy na Cmentarz Rakowicki, by zatrzymać się przy grobie zmarłego niedawno Zbigniewa Wodeckiego.

Później podjechaliśmy na nabrzeże Wisły, gdzie w tzw. czasie "wolnym" każdy mógł pochodzić, gdzie uważał za stosowne. Ponieważ tego czasu nie było za wiele, zrezygnowałam ze spaceru na Rynek, a w zamian z grupą Znajomych spokojnie zjedliśmy obiad w knajpce pod Wawelem i przespacerowaliśmy się nad Wisłą.

Kraków
Bukowina Tatrzańska - 28.06.2017

Do pensjonatu Dwa Światy w Bukowinie Tatrzańskiej dojechaliśmy około godziny 20-tej, akurat na obiadokolację, a do posiłku przygrywała nam kapela góralska. Później nastąpił czas na rozpakowanie się i odświeżenie.

Wieczorem spotkaliśmy się w sali kominkowej na kolacji góralskiej, która, niestety, z góralską niewiele miała wspólnego. Wprawdzie jedzenie było smaczne i w wystarczającej ilości, ale zdecydowanie nie były to tradycyjne potrawy góralskie. Nie przeszkodziło nam to jednak doskonale bawić się do późnych godzin nocnych, również przy muzyce, którą nadal zapodawała wspomniana kapela. Stwierdziliśmy, że repertuar zespołu "zatrzymał się" w minionym wieku, ale w połączeniu z góralskimi akcentami muzyka zapraszała do tańca. Szef kapeli zabawiał nas również rozmową i sypał dowcipami jak z rękawa...

Zakopane - 29.06.2017

Następnego dnia wybraliśmy się do Zakopanego. Najpierw zatrzymaliśmy się przy słynnym kościółku w Jaszczurówce.

W Zakopanem poruszaliśmy się każdy według własnego planu. Ja z grupą Znajomych najpierw udałam się do kawiarni, gdzie wypiliśmy kawę i zjedliśmy przepyszne desery Pavlova. Później wjechaliśmy kolejką na Gubałówkę, gdzie podziwialiśmy widoki i napiliśmy się piwa, a po zjechaniu do miasta poszliśmy na cmentarz na Pęksowym Brzyzku i pospacerowaliśmy po Krupówkach. Oczywiście obowiązkowym punktem był zakup oscypków, zarówno cieplutkich z żurawiną na miejscu, jak i zimnych na skosztowanie już w domu.

Bukowina Tatrzańska - 29.06.2017

Po powrocie na kwaterę część wycieczkowiczów udała się na kąpiel w Terma Bukowina, a pozostali odpoczywali lub - również ja - wybrali się na wieczorny spacer po Bukowinie Tatrzańskiej.

Następnego dnia wyruszyliśmy autokarem na południe, jako że głównymi celami tej wycieczki były Bratysława i Wiedeń.

Gdańsk

29.07.2021

Głównym celem wycieczki były zakupy, na które nie zabrałam... portfela :)

Kilka miesięcy wcześniej Dzieci podarowały mi bon zakupowy, który w końcu postanowiłam zrealizować. Do Gdańska dojechałam FlixBusem. Mateusz odebrał mnie z dworca autobusowego, pojechaliśmy do Ich domu i po kawie wybraliśmy się na zakupy do galerii "Designer Outlet". W jednym ze sklepów wybrałam dla siebie dwie letnie sukienki, ale kiedy chciałam za nie zapłacić okazało się, że nie mam portfela. Oczywiście Mateusz uiścił zapłatę, ale zrobiło się nieco nerwowo. Analizowałam każdą chwilę od momentu wstania z łóżka rano i nie miałam pojęcia, w jaki sposób portfel "wyparował". Zadzwoniłam do Grudziądza, ale zanim ktoś dostał się do mojego mieszkania, minęło kilka niespokojnych godzin. Oczywiście porfel leżał na półce w przedpokoju... Nie wiedziałam, kiedy wyjęłam go z torby i dlaczego z powrotem go tam nie włożyłam...

Pomimo perturbacji kupiłam sobie dwie pary świetnych butów. Pół dnia spacerowaliśmy po gdańskiej Starówce. Zaliczyliśmy również fantastyczny obiad w meksykańskiej restauracji "Pueblo" oraz jakiś deser w innej knajpce. Mateusz płacił za wszystko, a ja zbierałam paragony :)

Niestety, nie pstryknęłam żadnej fotki... W ogóle o tym nie myślałam, chyba z powodu nerwów...

Jastrzębia Góra

15-17.10.2021

To był typowo rekreacyjny wyjazd grona nauczycielskiego, podczas którego wieczorami piliśmy piwko i winko oraz gadaliśmy... gadaliśmy... gadaliśmy... Jak to nauczyciele :)

Oczywiście wykorzystaliśmy okazję do spacerów nad morzem (dla zdrowotności), Lisim Jarem, Promenadą Światowida i nie tylko oraz zobaczenia miejscowych ciekawostek: obelisku Gwiazda Północy, Parku Miniatur Latarni Morskich, Domu "do góry nogami", latarni morskiej w Rozewiu. Obejrzenie trzech ostatnich miejsc wiązało się z baaaaardzo długim spacerem. Ja ostatniego dnia zaliczyłam też wizytę w Muzeum Figur Woskowych.

Przed wyjazdem chętni kupili świeżo wędzone rybki ze stoiska...

Warszawa

28-29.07.2022

Z Dzieciakami zaplanowaliśmy jednodniową wycieczkę, a krótko przed terminem zrobiła się dwudniowa... :)

Wyjechaliśmy z domu bardzo wcześnie rano, co pozwoliło nam wejść do Muzeum Powstania Warszawskiego - głównego celu wycieczki - tuż po otwarciu, cieszyliśmy się zatem brakiem tłumu. Kiedy wychodziliśmy kilka godzin później - było już dość tłoczno. Po raz kolejny doszłam do wniosku, że przyswojenie całej wiedzy zawartej w wystawach i materiałach jest niemożliwe w jeden dzień. Niemniej spokojnie pooglądaliśmy wszystko, Chłopacy z dużym zainteresowaniem. Nikt z mojej Młodzieży wcześniej tam nie był.

Później przeszliśmy się po warszawskich ulicach. Nieodmiennie zadziwia mnie i zachwyca wręcz wkomponowanie istniejących starych budynków w nowoczesną zabudowę miasta...

Obiad zjedliśmy w restauracji Vege Miasto - polecam!!!

Po posiłku zabraliśmy z Szymonem nasze rzeczy z auta i zameldowaliśmy się w Domu Literatury. Patrycja z Mateuszem mieli spać u Przyjaciół (właśnie z powodu Ich spotkania wyjazd przedłużył się). Poszliśmy jeszcze wszyscy na spacer po Starówce i zaliczyliśmy deser w kawiarence na Rynku Starego Miasta. Później Szymon i ja odprowadziliśmy Patrycję i Mateusza do auta, a sami wybraliśmy się na długi spacer Krakowskim Przedmieściem i Nowym Światem. Wieczór spędziliśmy w tej samej kawiarence, pijąc coś dla ochłody, bo temperatury dawały się we znaki... Spać poszliśmy dość wcześnie, czując "w nogach" przebyte kilometry.

Rano poszliśmy na śniadanie do Costa Coffee. Rozbawiły nas wróbelki, które pracowicie krzątały się i latały wokół nas, próbując upolować coś do jedzenia. Kiedy siedzieliśmy nieruchomo - bez lęku chodziły po stoliku i skubały to, co było na talerzykach. Po niedługim spacerze usiedliśmy w jakiejś kawiarence, ja piłam kawę, a Szymon lemoniadę wiśniową, która okazała się po prostu ohydna :)

Wymeldowaliśmy się z hotelu i poszliśmy na spotkanie z Mateuszem i Patrycją, zatrzymując się jeszcze na chwilę pod pomnikiem Jana Kilińskiego i pomnikiem Powstania Warszawskiego.

Już wszyscy razem ruszyliśmy w drogę powrotną, zajeżdżając do Rodziny Patrycji do Karlewa, gdzie ugoszczeni zostaliśmy obiadem z grilla. Przed wieczorem wróciliśmy do Grudziądza.

Część fotografii pochodzi od Patrycji. Ma niesamowicie "wypasiony" aparat w telefonie :)

Łódź

17-18.06.2023

Kolejna wycieczka koleżeńska...

O dziwo, nigdy wcześniej nie byłam w Łodzi, a pomijając towarzyski aspekt - warto było udać się tam. Industrialne wątki historyczne i architektoniczne ściśle związane są z historią społeczną Łodzi. Ze względu na przemysł włókienniczy Łódź bywa nazywana polskim Manchesterem. O Łodzi przemysłowej można poczytać tutaj.

Najpierw weszliśmy na teren Ogrodów Gayera - zespołu odrestaurowanych pofabrycznych budynków, zwanych Czerwoną Fabryką, tworzących nowoczesny kompleks handlowo - rozrywkowy. Po posiłku i kawie w restauracji "Obiecana" spotkaliśmy się z Panią Przewodnik, która zarówno tego, jak i następnego dnia bardzo ciekawie opowiadała o historii miasta i jego mieszkańcach.

Zwiedzanie rozpoczęliśmy od Białej Fabryki Geyera, jednego z najstarszych w Polsce zabytków przemysłowej architektury. Zwyczajową nazwę, która przetrwała do dziś, zawdzięcza temu, że właściciel postanowił ją otynkować (choć od strony wewnętrznej jest jednak czerwona :). Dopiero później łódzcy fabrykanci wpadli na pomysł, że zamiast tracić pieniądze można zostawić mury z cegły i w Łodzi zaroiło się od czerwonych fabryk. Na ich tle Biała Fabryka Geyera wyróżnia się elegancją i "lekkością".

W pofabrycznych budynkach mieści się jedyne w Polsce Centralne Muzeum Włókiennictwa - największe w Europie muzeum poświęcone włókiennictwu i historii tkactwa. W chwili powstania w 1960r. było pierwszą taką placówką na świecie. Siedziba muzeum jest jedną z pierwszych na świecie adaptacji architektury postindustrialnej do celów muzealnych. W zrekonstruowanej tkalni mieliśmy okazję na "własne uszy" poczuć warunki niezwykle trudnej i ciężkiej pracy w tym miejscu.

Przeszliśmy na teren usytuowanego tuż obok Łódzkiego Parku Kultury Miejskiej (dawniej Skansen Łódzkiej Architektury Drewnianej). W skansenie wytyczono dwie uliczki. Wzdłuż głównej, nazwanej Łódzką, po obu stronach stoją domy, przeniesione z różnych miejsc w Łodzi oraz jej okolic. Dobrano je tak, żeby jak najlepiej i najpełniej reprezentowały dawną, drewnianą architekturę miasta. Domy wypełnia wystawa pn. "Łódzkie mikrohistorie. Ludzkie mikrohistorie", opowiadająca historię wielokulturowej, włókienniczej Łodzi z perspektywy codziennego życia jej mieszkańców. Losy bohaterów ukazane są na przestrzeni XIX/XXw. Opowieść rozpoczyna się w 1895r. historią Florentyny Bennich, matki znanego łódzkiego fabrykanta, a kończy w 1985r. historią Haliny Klimy, emerytowanej nauczycielki. W każdym z pięciu domów - obok rekonstrukcji wnętrz mieszkalnych i rzemieślniczych z danego okresu - znajdują się pomieszczenia kontekstu, odnoszące ukazane mikrohistorie do szerszych realiów życia w Łodzi, zdarzeń historycznych i społecznych.

Najstarszym obiektem Parku jest drewniany kościół pw. św. Andrzeja Boboli, którego budowa została rozpoczęta w 1846r. W pobliżu, wśród drzew, położony jest najciekawszy architektonicznie i ciesielsko obiekt w skansenie i chyba ostatni zachowany tego typu budynek w mieście - drewniana willa z początku XXw., należąca kiedyś do żydowskiego przemysłowca Szai Światłowskiego z Rudy Pabianickiej. Przed willą usytuowany jest pomnik "Trzy Misie", jedna z rzeźb stworzonych w ramach projektu "Łódź Bajkowa". Naprzeciwko stoi niewielki, zrekonstruowany budynek (z okresu 1901-1913) dawnej poczekalni przystanku tramwajowego na Placu Jana Kilińskiego w Zgierzu, służący obecnie jako kasa biletowa Muzeum.

Reprezentacyjną ulicą Łodzi - Piotrkowską, jedną z najdłuższych ulic handlowych w Europie, liczącą ok. 4,2 km, biegnącą południkowo w linii prostej, podjechaliśmy w pobliże odważnej konstrukcji, usytuowanej na skrzyżowaniu z Aleją Adama Mickiewicza, pełniącej rolę dużego węzła przesiadkowego między tramwajami. Potocznie nazywana jest przez łodzian "przesiadkowem" lub "Stajnią Jednorożców" - tym bajkowym zwierzęciem miejsce jest oznaczone nawet na schemacie komunikacji miejskiej :)

Idąc ulicą Piotrkowską, oglądaliśmy mijane obiekty. Ciekawy jest budynek z nr 152. Po pierwsze - przed frontem na teatralnym fotelu siedzi założyciel teatru Ateneum w Warszawie, Stefan Jaracz, trzymający w ręku egzemplarz reżyserski. Pomnik jest częścią Galerii Wielkich Łodzian, która od 1999r. zdobi ul. Piotrkowską, wykonywanymi w brązie rzeźbami plenerowymi stojącymi na chodnikach, upamiętniającymi sławne osoby związane z Łodzią. Po drugie - na bocznej ścianie budynku znajduje się jeden z pierwszych współczesnych łódzkich murali, namalowany w 2001r. przez łódzką grupę artystyczną Design Futura, który zaliczany jest do jednych z większych murali w Europie, a przez pewien czas po powstaniu był największym graffiti na świecie (wpisany do Księgi rekordów Guinnessa).

Bo tak w ogóle Łódź od lat nazywana jest polską stolicą murali - jest ich blisko 200 i wciąż powstają nowe. Ich twórcami są znani artyści streetartowi z Polski i zagranicy. Ta specyficzna zewnętrzna galeria miejska to nie tylko graffiti, ale również rozmaite instalacje na ścianach budynków - z prętów, części samochodowych, fragmentów luster, a nawet mchu.

Doszliśmy do Centrum Handlowego Manufaktura, które powstało w 2006r. na terenach dawnej fabryki Izraela Poznańskiego, jednego z największych fabrykantów łódzkich. Dawne budynki fabryki zaaranżowano na galerie handlowe, restauracje, kina. Można tam podziwiać pieczołowicie odrestaurowane hale produkcyjne, które zachowały najmniejsze detale i - na szczęście - nie są w rażący sposób zasłonięte przez logotypy popularnych marek. Pochodziliśmy indywidualnie, a raczej w grupkach, a przede wszystkim wszyscy szukali miejsca w którejś z wielu knajpek, coby zaspokoić pragnienie, bo upał był okrutny... Chyba nawet nikomu nie chciało się oddawać szałowi zakupów... :)

Spacerkiem przeszliśmy do neobarokowego Pałacu Izraela Poznańskiego z XIXw., największej rezydencji fabrykanckiej w Polsce, mieszczącej Muzeum Miasta Łodzi. Nie oglądaliśmy wystaw muzealnych, przeszliśmy jedynie przez hall na teren przepięknego pałacowego ogrodu. Mimo niewielkich rozmiarów (0,576 ha) ogród jest bardzo interesujący, m.in. z uwagi na zachowany charakter spacerowy przypałacowej części oraz rosnący tu, pamiętający budowniczych rezydencji, wyjątkowy starodrzew. Wraz z kolejnymi przebudowami pałacu przemianom poddawano także ogród. Duża część dawnych rozwiązań została jednak zachowana lub przywrócona, m.in. oryginalny układ alejek i dróg czy plac przy głównym wyjściu do ogrodu z balustradą i zaznaczeniem w rysunku posadzki kształtu głównej fontanny zlikwidowanej w latach 30. XXw. W miejscu dawnej sadzawki ogrodowej z fontanną ustawiono ponad stuletnią fontannę z piaskowca.

Pani Przewodnik poprowadziła nas na Pasaż Róży - kolejny przykład działalności artystycznej. Projekt obejmuje podwórze kamienicy Antoniego Engela, w której mieścił się pierwszy łódzki hotel (Hotel de Pologne). Budynek został ozdobiony mozaiką, złożoną z tysięcy kawałków ciętych luster o różnych kształtach, ciekawie załamujących światło i dodających lekkości starym budynkom. Autorką instalacji była Joanna Rajkowska (znana m.in. z pomysłu ustawienia palmy na rondzie de Gaulle'a w Warszawie). Nazwa pasażu odnosi się do układu mozaiki - lustrzane elementy tworzą figury przypominające róże, ale również do imienia córki artystki, u której zdiagnozowano nowotwór oczu, a jej wzrok upośledziła chemioterapia, w związku z czym dziewczynka widzi tylko fragmenty obrazu (dla autorki te kawałki luster symbolizują budowę siatkówki oka).

Idąc dalej ulicą Piotrkowską minęliśmy dwie kamienice o ciekawej historii.

Pod nr 11 usytuowana jest kamienica Scheiblerów, pierwszy tak okazały budynek w mieście. Pierwotnie był siedzibą Składu Głównego przedsiębiorstwa Scheiblera, jednego z największych łódzkich przemysłowców. Mieściły się tam również sklepy, agendy innych przedsiębiorstw oraz luksusowe mieszkania. W latach 90. XIXw. w kamienicy istniała filia warszawskiej fabryki wyrobów platerowych "Norblin i Spółka”, następnie sklep z kapeluszami przedsiębiorstwa Karola Gopperta, a od 1911r. drukarnia "Kuriera Łódzkiego". W 1927r. kamienicę kupiła Kasa Emerytalno - Pożyczkowa Kolei Elektrycznych Łódzkich.

Z kolei pod nr 13 stoi kamienica Jana Petera, łódzkiego handlarza towarami korzennymi, rybami oraz mydłem - jeden z nielicznych zachowanych domów z wcześniejszego okresu rozwoju Łodzi, pełniący funkcję mieszkalną i handlową. Oprócz rodziny właściciela mieszkali tu rejent Konstanty Płachecki i nauczyciele szkoły powiatowej realnej, a część handlowa zajęta była przez szynk oraz cukiernię Jana Petera. W latach 90. XIXw. w budynku istniało sześć sklepów oraz księgarnia Juliusza Arndta. W ostatnich dniach I wojny światowej powstała filia Warszawskiego Ziemiańskiego Towarzystwa Mleczarskiego. Od 1932r. w budynku działała kolektura loterii państwowej prowadzona przez S. Passiermana. W 1949r. otwarto tu pierwszy w latach powojennych bar mleczny w Łodzi.

Zatrzymaliśmy się na chwilę przy następnym pomniku z Galerii Wielkich Łodzian - Twórców Łodzi Przemysłowej. Przy stole w stylu lat 20. XXw. zasiadają trzej łódzcy fabrykanci, nazywani "królami polskiej bawełny": Izrael Poznański, Karol Scheibler i Henryk Grohman, finalizując kolejny wielki łódzki interes. Wolne krzesła zachęcają przechodniów, by dołączyli do owego przedsięwzięcia.

Tuż obok usytuowane jest prześliczne ujęcie wody pitnej, jedno z kilku w mieście. Minizdroje w kształcie kolumn z misami, ozdobione motywami dzieci i ryb, zostały uruchomione w czerwcu 2009r. w ramach programu "Fontanny dla Łodzi", pod honorowym patronatem Prezydenta Miasta Łodzi. Woda w 90% pochodzi z ujęć głębinowych.

Doszliśmy do Łódzkiej Alei Gwiazd. Na pomysł utworzenia alei, wzorowanej na hollywoodzkiej Walk of Fame, wpadł w 1996r. Jan Machulski. Pierwsza mosiężna gwiazda - dla aktora Andrzeja Seweryna – została wmurowana 28 maja 1998r. Po stronie parzystej (wschodniej) znajdują się gwiazdy reżyserów i operatorów, natomiast po stronie nieparzystej (zachodniej) - aktorów.

Stamtąd udaliśmy się na posiłek (taki sobie :), a następnie do hostelu zakwaterować się. Wieczorkiem spotkaliśmy się w jadalni na wspólnej biesiadzie z pizzą i piwkiem, a dość późnym wieczorem chętni wybrali się na spacer i "drugą" kolację. Koniecznie chciałam zjeść rybkę, ale czas oczekiwania był bardzo długi. Okazało się, że na inne dania czekaliśmy równie długo... :(

Dzień zakończyliśmy lekkim "drinkowaniem" w pokoju. Humory dopisały :)

Drugiego dnia po śniadaniu zapakowaliśmy bagaże do autokaru (trzeba było zwolnić pokoje).

Udaliśmy się na teren zespołu fabryk włókienniczych i obiektów towarzyszących, budowanych na terenie Łodzi od 1824r., które przetrwały w sposób niemal kompletny w stanie z okresu rozkwitu przemysłowej Łodzi - Księży Młyn. Spacerowaliśmy po uliczkach i zaułkach osiedla oglądając zabudowania, a widoki ilustrowała ciekawa opowieść Pani Przewodnik o historii tego miejsca i jego budowniczych, o życiu codziennym dawniej i dziś mieszkańców domów robotniczych, zwanych famułami (domy familijne).

Łódzkie domy familijne zostały ufundowane przez największych łódzkich fabrykantów, którzy wybudowali famuły dla robotników pracujących w ich zakładach. Atutem łódzkich famuł są nienaruszone wnętrza i fasady, jak również zachowany do dziś układ urbanistyczny z końca XIXw. Cechą charakterystyczną budynków są 2-3 kondygnacje oraz wspólne klatki schodowe i toalety. Przeciętne mieszkanie składało się z pokoju, kuchni i spiżarni. Księży Młyn był wówczas wzorcowym osiedlem na skalę całej Łodzi, panował tu ład i porządek. Władze spółki, zarządzającej pobliskimi fabrykami, przeznaczały duże sumy pieniężne na funkcjonowanie osiedli famuł. Pokrywano koszty napraw i remontów, koszty wywożenia śmieci, oświetlenia.

Minęliśmy imponujący budynek dawnej przędzalni Karola Scheiblera. Czterokondygnacyjna budowla o długości 207m miała żeliwny podcień wejściowy, a w narożnikach czworoboczne wieże, które pełniły funkcje komunikacyjno - technologiczne. Pracowało tam 70 tys. wrzecion i 1200 krosien. W 2005r. rozpoczęła się realizacja projektu zamiany pomieszczeń dawnej przędzalni w przestrzenie mieszkalne. Wybudowano 400 mieszkań, a twarzą inwestycji został łodzianin - aktor Borys Szyc.

Zatrzymaliśmy się przy małym targowisku wyrobów artystycznych, coby je pooglądać (niekoniecznie kupować :) oraz w parku Źródliska, coby chwilę odpocząć i napić się kawy.

Podziwialiśmy też okazałe rezydencje łódzkich fabrykantów - wcześniej willę Edwarda Herbsta, nazywaną dziś Muzeum Pałac Herbsta (oddział Muzeum Sztuki), a po odpoczynku w parku pałac Karola Scheiblera, w którym obecnie mieści się jedyne w Polsce Muzeum Kinematografii.

W zbiorach Muzeum Kinematografii znajduje się około 50 tys. eksponatów, w tym około 1000 filmów na taśmach celuloidowych i wideo. Na wystawach prezentowane są urządzenia związane z rozwojem technologicznym kina, aparaty fotograficzne i kamery światowych firm, latarnie magiczne (prosty aparat projekcyjny rzutujący obraz ze szklanych przeźroczy) czy mutoskop ("zmieniacz widzenia", urządzenie w kształcie pudła, zawierające walec z 800-1000 zdjęciami; po wrzuceniu monety specjalna korba uruchamiała walec, który obracając się zmieniał ułożone fotografie; oglądanie ich umożliwiał wziernik na kształt okularu mikroskopu; obracający się walec ze zdjęciami stwarzał iluzję ruchu). Jest też jedyna w Polsce oryginalna Panorama Cesarska (niem. Kaiser-Panorama), czyli fotoplastikon, zbudowany około 1900r. przez Augusta Fuhrmanna, jeden z sześciu zachowanych na świecie. To właśnie tutaj bohaterowie filmu Vabank oglądali roznegliżowane panienki :) My zadowoliliśmy się fotosami z polskich filmów...

Są wreszcie elementy scenografii i zaaranżowane plany filmowe, lalki wykorzystywane w animacji, plakaty i fotosy filmowe, zbiory scenariuszy, scenopisów, korespondencji i dokumentów związanych z powstawaniem filmów, zarówno zrealizowanych i wyświetlonych, ale także i tych zatrzymanych, nie ukończonych.

Na parterze pałacu znajduje się ekspozycja wnętrz pałacowych, będących gotową scenografią dla filmów nie tylko polskich, m.in. Ziemia Obiecana czy dwóch odcinków Stawki większej niż życie.

W pomieszczeniach piwnicznych znajduje się ekspozycja, poświęcona stuletniej historii kina na ziemiach polskich. Przy muzeum działa kino "Kinematograf", prezentujące filmy niszowe – polskie filmy przedwojenne, dokumenty, animacje oraz współczesne kino artystyczne.

Chodziliśmy po Muzeum ponad godzinę, słuchając jednocześnie opowiadań Pani Przewodnik i - jakżeby inaczej - pstrykając fotki, szczególnie w dziale pn. "Pałac pełen bajek" (odżyły wspomnienia z dzieciństwa :)

Około godz. 15-tej zakończyliśmy przygodę w mieście Łodzi i grzecznie wróciliśmy do domku...