Małgorzata Kowalewska
  alhenag63@gmail.com
banner
  • 27.01-12.02.2017

07.02.2017 (wtorek)

Dojechaliśmy do Tittagalla (w pobliżu Ahangama) i skierowaliśmy się na plantację herbaty Handunugoda Tea Estate. Wstęp był bezpłatny, a po terenie oprowadził nas starszy, elegancki pan, nawyraźniej sam właściciel. Opowiedział o procesie uprawy, zbioru i przetwarzania roślin herbacianych. Dowiedzieliśmy się na przykład, że liście najsłynniejszego gatunku herbaty - Virgin White Tea - pozostają nietknięte ludzką ręką. Ścinane są zgodnie ze starym, chińskim rytuałem, złotymi nożykami do złotych naczyń, tylko i wyłącznie przez młode dziewczęta, a konkretnie - dziewice, które dziennie mogą zebrać określoną ilość liści. W Chinach herbata podawana była tylko i wyłącznie cesarzowi, dziś może ją mieć każdy, za odpowiednią (niemałą!) wszak cenę...

Widzieliśmy rzeczywiście dziewczyny w bielusieńkich kombinezonach i rękawiczkach, kręcące się między krzewami. Zastanawiałam się, w jaki sposób sprawdzane jest ich "dziewictwo" przed przyjęciem do pracy :)

Zostaliśmy zaproszeni na taras, gdzie podano nam domowe ciasto i filiżankę herbaty oraz przedstawiono spis herbat, oferowanych w sprzedaży.

Weszliśmy do fabryki, w której dokonywano rozdrabniania i suszenia liści, a komentarz pana uświadomił nam, że herbaty, które zaparzamy na co dzień, to praktycznie śmieci, zapakowane do torebek. Postanowiliśmy, że od tej pory będziemy pić tylko i wyłącznie herbaty liściaste.

Na koniec trafiliśmy do sklepiku, gdzie można było posmakować różne gatunki herbat i oczywiście je kupić. Młodzi nawet sporo gotówki tam zostawili, choć na najdroższą Virgin White Tea (około 175PLN za 10 torebek/30 g) nikt się nie zdecydował...

Obejrzeliśmy jeszcze eksponaty w niewielkim muzeum. Na jednym ze zdjęć, przedstawiającym członków jakiegoś kolonialnego chyba, szacownego stowarzyszenia, Mateusz rozpoznał naszego pana przewodnika.