Małgorzata Kowalewska
  alhenag63@gmail.com
banner
  • 24.07-10.08.2016

Chorwacja

05.08.2016 (piątek)

Wstałam około 5-tej, zrobiłam śniadanie i kanapki na cały dzień. Kiepsko się czułam, ponieważ utkwiła mi ość w gardle. Pojadłam na śniadanie suchy chleb i troszkę mi ulżyło.

Około 6.30 wyruszyliśmy w trasę. Znacząca część drogi prowadziła autostradą, więc szybko jej ubywało. Przejeżdżaliśmy przez wiele tuneli, z których najdłuższy miał prawie 6 km.

Przed 9-tą zajechaliśmy na kolejną kwaterę, tym razem w niewielkiej miejscowości Korenica, ale nikogo nie zastaliśmy, przywitał nas tylko kotek. Od razu zatem pojechaliśmy dalej.

W Parku Narodowym Jezior Plitwickich zdecydowaliśmy się na przejście trasy średniej długości, połączenie marszu z rejsem stateczkiem i krótkim przejazdem parkowym autobusem. Wędrowaliśmy cały dzień, spokojnie, bez pośpiechu. Pod koniec bolały nas stopy. Dzień był bardzo przyjemny. Jedynym mankamentem były tłumy turystów, ale dopiero wieczorem od właściciela domku dowiedzieliśmy się, że tego dnia było święto narodowe, więc po parku chodzili nie tylko turyści.

Wróciliśmy do Korenicy. Klucz do Apartamentu Golden Pine wręczyła nam sąsiadka, a właściciel domku zjawił się po jakimś czasie. I to lokum faktycznie można było nazwać apartamentem. Samodzielny domek, dwupokojowy, z kuchnią i łazienką, bardzo elegancki. W lodówce znaleźliśmy znowu rakiję na powitanie. Właściciel - rówieśnik Szymona - był bardzo sympatyczny. Podczas spisywania naszych danych do meldunku dziwił się niezmiernie, że Szymon nie ma stałego adresu pobytu.

Pojechaliśmy kupić coś do jedzenia, choć ze względu na święto nie było to takie oczywiste. Otwarta była tylko jedna piekarnia i sklepik przy stacji paliw. Udało nam się kupić pizzę, placek o nazwie burek, ciastka, chipsy, lody i colę.

Wieczorem zjedliśmy kolację i wypiliśmy po kilka kieliszeczków rakiji. Przeprowadziłam zgaduj - zgadulę dla Chłopaków - musieli odgadywać tytuły "moich" utworów muzycznych. W pewnym momencie usłyszeliśmy na zewnątrz hałas, ale nim zechciało nam się wyjść, świąteczne fajerwerki skończyły się. Nim poszliśmy spać, gruchnęła burza, padało całą noc.

06.08.2016 (sobota)

Nad ranem kotek miauczał na tarasie. Pospaliśmy dłużej, ja wstałam pierwsza około 9-tej. Wypiliśmy kawę / herbatę, zjedliśmy wiśniowe ciastka z poprzedniego dnia i około 10.30 wyjechaliśmy w dalszą drogę. Właściciel podpowiedział, żeby nie jechać autostradą, bo na bramkach będą korki, więc Mateusz wybrał trasę pomniejszymi drogami. Rzeczywiście udało nam się ominąć korki i około 15-tej dojechaliśmy do celu.