Małgorzata Kowalewska
  alhenag63@gmail.com
banner
  • 24.07-10.08.2016

Przed...

Wyjazd został zaplanowany wczesną wiosną pod wpływem wspomnień Mateusza o pobycie w Rumunii w 2010r. Tak spodobały mi się Jego opowieści, że zaproponowałam ponowną wyprawę do tego kraju, a niejako "przy okazji" objazd po kilku innych krajach bałkańskich, przy czym wszyscy jednogłośnie zdecydowaliśmy, że miejscem docelowym będzie Chorwacja. Na wyjazd z nami zdecydowała się też Przyjaciółka Mateusza - Patrycja.

Stwierdziliśmy, że tym razem najwygodniejszym i zapewne najtańszym środkiem lokomocji będzie auto. Jako że nie posiadaliśmy żadnego, nadającego się na taką eskapadę (Mateusz jest wprawdzie dumnym właścicielem amerykańskiego Chevroleta Camaro, ale to auto "zjadłoby nas z butami"), zaczęliśmy szukać czegoś w przystępnej cenie, zakładając, że po powrocie auto sprzedamy i częściowo koszt się zwróci. Rozpytując w Rodzinie i wśród Znajomych dowiedzieliśmy się, że Szwagier właśnie chce sprzedać nienajgorszy samochód i to za bardzo okazyjną cenę. I jak tu nie wierzyć w szczęście... Transakcja została "zaklepana", Mateusz zabrał auto do Gdańska, by je "przejrzeć" i usunąć ewentualne usterki (w gruncie rzeczy to były drobiazgi, ale przed tak długą trasą trzeba było zadbać o wszystko). W efekcie stwierdziliśmy, że auto przyda się po powrocie Szymonowi, który tuż przed wyjazdem uzyskał prawo jazdy.

Zaczęłam czytać w internecie, co warto zwiedzić, obejrzeć i tak powstał plan wycieczki.

Zgodnie z życzeniem Mateusza zaplanowałam wyjazd w godzinach popołudniowych, by większość drogi pokonać nocą i dotrzeć do pierwszego miejsca pobytu następnego dnia przed południem. Trochę się martwiłam, czy Mateusz da radę tak długo siedzieć za kierownicą, bo pierwszy odcinek miał ponad 1000 km. Uspokoił mnie, że nie mam się martwić, bo w razie czego zmienią Go Szymon lub Patrycja.

Tuż przed wyjazdem zrobiłam trochę zakupów spożywczych. Poruszanie się samochodem ma tą zaletę, że można bagażnik załadować do pełna wieloma rzeczami, również żywnością, których nie da się zabrać, targając bagaże do pociągu czy samolotu.