Małgorzata Kowalewska
  alhenag63@gmail.com
banner
  • 24.07-10.08.2016

Wyjazd

24.07.2016 (niedziela)

Wyruszyliśmy około 16.30. Zatankowaliśmy bak do pełna i spisaliśmy licznik, żeby kontrolować przejechane kilometry i zużyte paliwo. Tak robiliśmy za każdym razem, dzięki czemu po powrocie obliczyłam, że auto spisało się doskonale i rzeczywiście ten sposób podróżowania okazał się zarówno wygodny, jak i relatywnie tani.

Już na samym początku pojawił się pewien problem. Planując termin wycieczki zupełnie nie wzięłam pod uwagę zbliżających się Światowych Dni Młodzieży i związanych z nimi możliwych korków na drogach. Mateusz skierował się w stronę wjazdu na autostradę i na szczęście w tym momencie zadzwonił do Niego Kolega, który stał właśnie w koszmarnym korku przy autostradowych bramkach pod Toruniem. Pojechaliśmy więc "starą" drogą do Torunia i dopiero za nim wjechaliśmy na autostradę.

Kolejnym problemem okazała się nawigacja, którą Patrycja pożyczyła od Rodziców. Jakoś to urządzenie nie chciało z nami "współpracować" i przez kilka pierwszych dni wyznaczanie trasy okupione było odrobiną nerwowości...

25.07.2016 (poniedziałek)

Kiedy zapadła noc, Patrycja i Szymon błogo zasnęli, ja natomiast dotrzymywałam Mateuszowi towarzystwa. Granicę ze Słowacją przekroczyliśmy około 3-ciej. Od razu w przygranicznym biurze wykupiliśmy winiety na drogi słowackie i węgierskie na okres jednego miesiąca. Już wcześniej zdecydowaliśmy, że będziemy wracać również przez te kraje.

Przyjemniej zrobiło się, gdy zaczęło się rozjaśniać. Zatrzymaliśmy się w okolicy Preszowa przy samolocie, który stał sobie spokojnie na sporym placyku i najwyraźniej służył za restaurację.

Granicę słowacko - węgierską przekroczyliśmy około 6-tej, a do rumuńskiej dojechaliśmy po 8-mej. Dwugodzinną jazdę przez Węgry przespałam tym razem ja, w końcu "padłam" po całej nocy czuwania. Na granicy staliśmy w kolejce niecałą godzinę i ruszyliśmy w dalszą drogę około 10.15 - w tym czasie przestawiliśmy zegarki o jedną godzinę "do przodu".