Chorwacja
Republika Chorwacji
(chorw. Republika Hrvatska)
- Stolica: Zagrzeb
- Język urzędowy: chorwacki
- Hymn: Lijepa naša domovino (Piękna nasza ojczyzno, od 1991r.)
(Źródło: pl.wikipedia.org)

Prostokąt o proporcjach 1:2, podzielony na trzy równe poziome pasy: czerwony, biały i niebieski. W centrum flagi umieszczony jest herb państwowy.

Herb w kształcie tarczy z szachownicą, zawiera 13 czerwonych i 12 białych pól, z których pierwsze pole jest koloru czerwonego. Korona wieńcząca tarczę herbu uformowana jest z tarcz pięciu historycznych herbów części składowych republiki - od lewej:najstarszy znany historyczny herb Chorwacji - znana również w innych krajach Leliwa - złota gwiazda ze srebrnym półksiężycem w jasnoniebieskim polu; herb Republiki Raguzy - dwa czerwone pasy w ciemnoniebieskim polu; herb Dalmacji - trzy złote głowy lampartów (czasem uważanych za lwy lub rysie) w jasnoniebieskim polu; herb Istrii - złota koza z czerwonymi rogami i kopytami, w polu ciemnoniebieskim; herb Slawonii - złożony z dwóch części - w jasnoniebieskim polu, w górnej części żółta sześcioramienna gwiazda, w dolnej części biało-czerwono-białe pasy, pas czerwony jest najszerszy, a na nim widnieje wizerunek kuny (czarna z białym podbrzuszem).
01.08.2016 (poniedziałek)
Wjechaliśmy do historycznej Dalmacji. Zwiedzanie Dubrownika zaczęliśmy od wjazdu na Wzgórze Srđ. Droga okazała się niebywale stroma, wąska i kręta. Przejechanie nią wywołało dużo emocji - ja w ogóle się nie odzywałam, bo chyba zaczęłabym krzyczeć ze strachu. Auto, a przede wszystkim kierowca - Mateusz, sprawili się jednak dzielnie, szczęśliwie wjechaliśmy i później zjechaliśmy.
Pierwotny plan zakładał, że na bezpłatnym parkingu na wzgórzu zostawimy samochód, zjedziemy kolejką zwiedzić Stare Miasto Dubrownika, wjedziemy z powrotem na górę i dopiero wtedy udamy się na miejsce noclegowe. Musieliśmy jednak zweryfikować plan, ponieważ nie dość, że na przejazd kolejką czekało mnóstwo ludzi, to na dodatek akurat była awaria, wagonik kursował pusty tam i z powrotem i nie wiadomo było, kiedy na nowo zaczną się przewozy turystów. Ponadto Patrycja wystraszyła się nieco z powodu awarii, a ja wcale nie narzekałam, że rezygnujemy z tej atrakcji, ponieważ w ten sposób zaoszczędziliśmy całkiem sporą kwotę.
Widok z góry okazał się faktycznie tak wspaniały, jak wszyscy go opisują. Pochodziliśmy po wzgórzu, zrobiliśmy fotki i zjechaliśmy autem do centrum miasta.
Problemem okazało się znalezienie miejsca parkingowego, czego zresztą się spodziewaliśmy. Jeździliśmy tam i z powrotem, kiedy wreszcie na jednym zobaczyliśmy sporo wolnych miejsc. Było to zadziwiające do czasu, kiedy Mateusz podszedł do automatu wykupić bilet - cena postoju była dwukrotnie wyższa, niż na innych parkingach. Nam jednak było to już obojętne...
Poszliśmy do centrum Starego Miasta. Dubrownik jest piękny, ale... szybko znużyliśmy się spacerem, bo z powodu ogromnej liczby turystów zasadniczo trudno było cokolwiek spokojnie oglądać. Tłum, napierający praktycznie ze wszystkich stron, dekoncentrował przynajmniej mnie na tyle, że nie byłam w stanie nawet zastanowić się, w jakim miejscu jesteśmy, o rozpoznawaniu zabytków nie wspominając. Na Stradun zjedliśmy szybki posiłek i dopadło nas kolejne "dubrownickie" przygnębienie - ceny okazały się wręcz kosmiczne! Również bilety wstępu na mury, którymi chcieliśmy się przejść, były bardzo drogie, więc zrezygnowaliśmy. Najlepszym momentem było zatrzymanie się przy jednej ze Studni Onofria, żeby napić się i ochlapać zimną wodą.
W związku z powyższym doszliśmy do wniosku, że dwugodzinny pobyt w Dubrowniku - na tyle czasu opiewał wykupiony bilet parkingowy - w zupełności nam wystarcza. Odebraliśmy auto i pojechaliśmy do miejsca zakwaterowania.
W Villi Kljunak w Zatonie zameldowaliśmy się przed 20-tą. Otrzymaliśmy śliczny, czysty, dwupokojowy apartament z kuchnią i oczywiście łazienką. Wypakowaliśmy bagaże z auta i poszliśmy na spacer nad zatokę.
Już na wstępie okazało się, że nie do końca odpowiednio przygotowaliśmy się do wycieczki. Ewidentnie zabrakło nam butów kąpielowych, dobrze, że chociaż wszyscy mieliśmy gumowe klapki. Pomoczyliśmy nogi, później zrobiliśmy zakupy spożywcze, a jeszcze później usiedliśmy w jednej z knajpek nad brzegiem zatoki, by zjeść konkretny posiłek.
W związku z oszczędnościami za niedoszły do skutku przejazd kolejką "zaszaleliśmy" - rachunek odrobinę zrujnował portfel... Pierwszy raz w życiu jadłam mule, były świetne. Do kolacji wypiliśmy litr pysznego wina i trochę piwa.
Po kolacji, w doskonałych humorach, jeszcze raz przeszliśmy się na plażę pomoczyć nogi, a później już udaliśmy się na nocleg.
02.08.2016 (wtorek)
Wstałam o 7.30, sparzyłam sobie kawę, a nim Młodzież podniosła się z łóżek, poszukałam w internecie informacji o przejściu granicznym w Neum. Wyczytałam, że raczej należy spodziewać się kolejek, więc najlepiej jechać wcześnie rano.