Kraków - Bukowina Tatrzańska - Zakopane
28-29.06.2017
Jak co roku, na okres letni 2017r. została zaplanowana wycieczka "związkowa", a ponieważ okazała się atrakcyjna - chętnych było wielu, również z mojej Szkoły. Jedna z Koleżanek zaproponowała organizację wyprawy tylko dla "naszego" towarzystwa i tak też się stało.
W dniu wyjazdu zaspałam, więc dzień ropoczął się nieco nerwowo, ale sama podróż, mimo, że bardzo długa i męcząca, była niezwykle "wesoła" :) Jedyne, co mnie denerwowało, to to, że ubrałam - nie wiedzieć dlaczego - dżinsy i parzyłam się w nich strasznie, bo dzień był bardzo słoneczny i gorący.
Po południu dojechaliśmy do Krakowa, gdzie przewidziany był dłuższy postój, aczkolwiek bez zwiedzania. Najpierw - na specjalne życzenie niektórych członków wycieczki - podjechaliśmy na Cmentarz Rakowicki, by zatrzymać się przy grobie zmarłego niedawno Zbigniewa Wodeckiego.
Później podjechaliśmy na nabrzeże Wisły, gdzie w tzw. czasie "wolnym" każdy mógł pochodzić, gdzie uważał za stosowne. Ponieważ tego czasu nie było za wiele, zrezygnowałam ze spaceru na Rynek, a w zamian z grupą Znajomych spokojnie zjedliśmy obiad w knajpce pod Wawelem i pochodziliśmy bulwarem nad Wisłą.
Do pensjonatu "Dwa Światy" w Bukowinie Tatrzańskiej dojechaliśmy około godziny 20-tej, akurat na obiadokolację, a do posiłku przygrywała nam kapela góralska. Później nastąpił czas na rozpakowanie się i odświeżenie.
Wieczorem spotkaliśmy się w sali kominkowej na kolacji góralskiej, która, niestety, z góralską niewiele miała wspólnego. Wprawdzie jedzenie było smaczne i w wystarczającej ilości, ale zdecydowanie nie były to tradycyjne potrawy góralskie. Nie przeszkodziło nam to jednak doskonale bawić się do późnych godzin nocnych, również przy muzyce, którą nadal zapodawała wspomniana kapela. Stwierdziliśmy, że repertuar zespołu "zatrzymał się" w minionym wieku, ale w połączeniu z góralskimi akcentami muzyka zapraszała do tańca. Szef kapeli zabawiał nas również rozmową i sypał dowcipami jak z rękawa...
Następnego dnia wybraliśmy się do Zakopanego. Najpierw zatrzymaliśmy się przy słynnym kościółku w Jaszczurówce.
W Zakopanem poruszaliśmy się każdy według własnego planu. Ja z grupą Znajomych najpierw udałam się do kawiarni, gdzie wypiliśmy kawę i zjedliśmy przepyszne desery Pavlova. Później wjechaliśmy kolejką na Gubałówkę, gdzie podziwialiśmy widoki i napiliśmy się piwa, a po zjechaniu do miasta poszliśmy na cmentarz na Pęksowym Brzyzku i pospacerowaliśmy po Krupówkach. Oczywiście obowiązkowym punktem był zakup oscypków, zarówno cieplutkich z żurawiną na miejscu, jak i zimnych na skosztowanie już w domu.
Po powrocie na kwaterę w Bukowinie Tatrzańskiej część wycieczkowiczów udała się na kąpiel w Terma Bukowina, a pozostali odpoczywali lub - również ja - wybrali się na wieczorny spacer po miejscowości.
Część fotografii pochodzi od Koleżanki.
Następnego dnia wyruszyliśmy autokarem na południe, jako że głównymi celami tej wycieczki były Bratysława i Wiedeń.
Jaszczurówka
Jaszczurówka to część Zakopanego, położona w jego wschodniej części, ok. 4 km od centrum miasta, przy wylocie Doliny Olczyskiej, do której prowadzi zielony szlak turystyczny. Nazwa pochodzi od żyjących w rejonie salamander plamistych, nazywanych przez górali "jaszczurami".
Jaszczurówka powstała w połowie XIX w. dzięki naturalnym cieplicom o temperaturze około 20,5oC, odkrytym w 1839r. przez Ludwika Zejsznera. Przed włączeniem do Zakopanego Jaszczurówka należała do dóbr Poronina. Analizę chemiczną wód termalnych Jaszczurówki przeprowadził w 1861r. krakowski chemik Adolf Aleksandrowicz. Pierwszy basen wybudował w Jaszczurówce w latach 1861-62 Adam Uznański, kolejne dwa powstały do 1891r. W 1883r. korzystał z nich Henryk Sienkiewicz. Temperatura cieplic spadła do około 18,5oC w 1957r. po działaniach wiertniczych, które doprowadziły do połączenia źródeł termalnych z wodami Olczyskiego Potoku. Dziś kąpieliska są zamknięte, a ich tereny zostały wykupione od miasta przez Tatrzański Park Narodowy, który tworzy na ich terenie ośrodek edukacyjny.
W okresie międzywojennym w miejscowości stacjonowała placówka Straży Granicznej I linii "Jaszczurówka", pełniąca służbę ochronną na granicy polsko - czechosłowackiej w okresie międzywojennym.
W dzielnicy znajdują się: tartak, domy wczasowe, pensjonaty, pole namiotowe i dom sióstr Urszulanek.
Przy drodze Oswalda Balzera stoi kaplica pw. Najświętszego Serca Jezusa, której budowę rozpoczęto w 1904r., a ukończono dwa lata później. Została ufundowana przez rodzinę zmarłego właściciela dóbr szaflarsko - poroniańskich, Adama Uznańskiego. Przy realizacji projektu Stanisława Witkiewicza współpracowali: inż. Blacha i miejscowi górale, mistrzowie siekiery i dłuta. Ciekawostką jest, że drewniany budyneczek zbudowano bez użycia gwoździ.
Budynek, znajdujący się na małopolskim Szlaku Architektury Drewnianej, jest doskonałym przykładem stylu zakopiańskiego i zarazem jednym z najpiękniejszych drewnianych kościołów w Polsce. Świątynia o widocznej konstrukcji zrębowej opiera się na wysokiej, kamiennej podmurówce. Z przodu posiada arkadowe podcienie. Na strzelistym, dwuspadowym dachu krytym gontem umieszczono niewielką wieżyczkę, mieszczącą dzwon. Wnętrze składa się z prostokątnie zamkniętego prezbiterium oraz jednej nawy. Drewniany ołtarz główny, również zaprojektowany przez Stanisława Witkiewicza, wykonany w szkole Przemysłu Drzewnego, przypomina swoją konstrukcją chatę góralską. Wnętrze zdobią witraże autorstwa Witkiewicza, przedstawiające M.B. Częstochowską i Ostrobramską oraz herby Polski i Litwy. W latach 50-tych XX w. wyposażono kaplicę w dwa ołtarze boczne z drewnianymi figurami Matki Bożej i św. Józefa, wyrzeźbionymi przez Józefa Janosa, twórcę ludowego z Dębna, którego autorstwa jest też figurka Chrystusa Frasobliwego, umieszczona nad głównym wejściem w oddzielnej kapliczce. Stacje drogi krzyżowej namalował na szkle Jan Jachimiak, a drewniany kandelabr wykonany został przez Stanisława Zdyba.
W latach 1963 i 1971 częściowo wyremontowano podcienie, a w 1975r. naprawiono schody i wymieniono część pokrycia gontowego dachu. Kaplica jednak niszczała coraz bardziej. Po decyzji ówczesnego wojewódzkiego konserwatora zabytków z Nowego Sącza w 1977r. rozpoczął się pierwszy większy remont kaplicy, który trwał do 1981r. Objął on szereg prac, od wzmocnienia popękanej podmurówki po remont wieżyczki i wzmocnienie mocowania żelaznych krzyży na dachu. Wymieniono zagrzybione fragmenty ścian i słupów galerii. Wydzielono dodatkowe pomieszczenie nad zakrystią, wstawiono kute żelazne kraty w arkadach kamiennej podmurówki, oczyszczono elewacje i zamontowano instalację odgromową. W uratowaniu kaplicy zasłużył się zwłaszcza ks. Jan Kowalik, proboszcz z Olczy. W 1984r. studenci architektury Politechniki Krakowskiej wykonali inwentaryzację kaplicy, a w 1995r. TPN sfinansował założenie alarmowej instalacji przeciwpożarowej. W 2003r. zainstalowano ogrzewanie promiennikowe.
Kaplicę poświęcono w 1907r. Od samego początku nie miała stałego opiekuna ze strony administracji kościelnej. Początkowo należała do parafii Poronin, ale w praktyce opiekę nad nią sprawowali głównie księża przebywający w Tatrach dla wypoczynku. W latach 1948-1955 opiekowali się kaplicą księża Marianie i salezjanie oraz kapelan sióstr Urszulanek z Borów. W 1955r. krakowska Kuria Metropolitalna powierzyła kaplicę misjonarzom z Olczy. Od 1983r. pieczę nad nią mają księża Marianie z Toporowej Cyrhli. Formalnym właścicielem obiektu jest Tatrzański Park Narodowy, na którego terenie kaplica stoi. W jej podziemiach corocznie organizowane są wystawy sztuki ludowej.
(Źródło: pl.wikipedia.org, cyrhla.wiara.org.pl, tatry-przewodnik.com.pl, zakopane.pl)
Klient wszedł do sklepu spożywczego na zakupy. Na półce zauważył puszki, na których widniał napis "Konserwa ze słonia". Wiedziony ciekawością kupił jedną puszkę i popędził do domu, by skosztować nieznanego przysmaku. Po otwarciu okazało się jednak, że w środku... jest pusto. Zezłoszczony wrócił do sklepu i z pretensjami zwrócił się do sprzedawcy:
- Zostałem oszukany! Kupiłem puszkę, w której miała być konserwa ze słonia, a tymczasem w środku nie ma nic!
Sprzedawca obejrzał puszkę ze wszystkich stron, podrapał się po głowie i odpowiedział:
- Ależ to jest konserwa ze słonia, tylko ma pan pecha, bo z całego słonia panu trafiła się akurat dziura w d....